„Pod prąd”

„Pod prąd”

Czyli o tym, że rzeczy trudne, które nas czasem porywają i zmuszają aby im poświęcać uwagę, mogą być niezwykle kształtujące, uwalniające do wzrostu… o duchowym kryzysie, który czasem temu towarzyszy i jest wtedy drogą do nowego… w końcu o tym, że w dolinie ciemności naprawdę świeci Światłość, a ciemność NIE MOŻE (!) jej ogarnąć…

Są dni lepsze i dni gorsze, są też takie dni, których nie da się wytrzymać. Każdy je ma, choćby nie wiem jak dobrze się prezentował światu.

Te ostatnie dni nie lubią się pokazywać, „cierpią w ukryciu”. Kto teraz chce przyjąć własną słabość, zgodzić się na ten zwyczajny fakt jej istnienia? Tak czy siak, słabość zjawia się, od czasu do czasu, aby nam coś uświadomić, jeśli, oczywiście, będziemy mieli w sobie dość otwartości aby zrozumieć jej przekaz.

Kiedy, więc, jest tak właśnie „nie do zniesienia”, jak w klatce, jak bez tlenu, bez możliwości ruchu, czyli dokładnie nie tak, jak to sobie lubimy wyobrażać to wtedy przychodzi on – kryzys. A kiedy przychodzi kryzys i trwa dłużej niż zakładamy, że powinien trwać, to wtedy coś w nas zaczyna się burzyć, buntować, w końcu zaś, po jakimś, niekrótkim czasie, pragnąć Prawdy, odpowiedzi, porządku, pokoju, zmiany…, bo w tym jedynie upatrujemy ulgi od tego, niemożliwego, stanu zagubienia psychiczno-fizyczno-duchowego.

Biblijny Jonasz. Nie chciał słuchać… Potrzebował skryzysować w brzuchu ryby aby mogła wedrzeć się do jego umysłu i serca opcja działania jakiej nie zakładał. Taki proces dorastania do innej, szerszej perspektywy…w wyniku kryzysu właśnie.

Jonasz modlił się w swojej ciemności w następujący sposób:

«W utrapieniu moim wołałem do Pana,
a On mi odpowiedział.
Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy,
a Ty usłyszałeś mój głos.
Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza,
i nurt mnie ogarnął.
Wszystkie Twe morskie bałwany i fale Twoje
przeszły nade mną.
Rzekłem do Ciebie: Wygnany daleko od oczu Twoich,
<jakże choć tyle osiągnę, by móc> wejrzeć na Twój święty przybytek?
Wody objęły mnie zewsząd, aż po gardło,
ocean mnie otoczył,
sitowie okoliło mi głowę.
Do posad gór zstąpiłem,
zawory ziemi zostały poza mną na zawsze.
Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści,
Panie, mój Boże!
Gdy gasło we mnie życie,
wspomniałem na Pana,
a modlitwa moja dotarła do Ciebie,
do Twego świętego przybytku.
Czciciele próżnych marności5
opuszczają Łaskawego dla nich.
Ale ja złożę Tobie ofiarę,
z głośnym dziękczynieniem.
Spełnię to, co ślubowałem.
Zbawienie jest u Pana».

I Jonasz został „wypluty” przez rybę na brzeg… Zanim jednak to się stało na pewno coś do niego dotarło. Czy dotarłoby do niego na plaży, „pod palemką”? 😉 Raczej nie, choć „przejaśnienia” zdarzyć się mogą nagle i wszędzie. Ten trud był potrzebny. Trud pomaga w krystalizacji naszych poglądów i postaw i o to właśnie chodzi… Nie obrażaj się na kryzys! Nie panikuj! Bo może właśnie dostajesz szanse…

„Mocowanie się z życiem, przechodzenie przez ciemną dolinę, być może, jest po to, żeby wydobyć z serca kogoś, kto ma być uczniem, determinację. Taką postawę: nie puszcze się, nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”. Wojciech Kowalski SJ „Ukształtowany”.

Kryzys jest potencjałem! Bez kryzysu nie udałoby się spotkać z czymś co głęboko w nas drzemie, on wyzwala wewnętrzne przenikliwe spojrzenie na całość naszego życia. Doprowadza nas do punktu decyzji i potrafi uruchomić w nas coś nowego.

Jeśli masz kryzys zapytaj siebie…

Co właśnie próbuje do mnie dotrzeć?

Na co mogę się otworzyć?

Co Bóg do mnie teraz mówi?

Jaka jest moja odpowiedź?

A potem weź ten dar i zrób z nim coś dobrego, bo od tej chwili jest Ciebie więcej w Tobie.

Dodaj komentarz